piątek, 1 stycznia 2010

Polska traci na własne życzenie


Moja_Rodzina_logo2.jpg
„Ważne jest, żeby odciąć wszelkie napięcia polityczne, nastroje polityczne i konflikty na tle historii od tego co jest podstawowym naszym chlebem, czyli od gospodarki. To nie są żadne ideologiczne żądania – to jest po prostu dostosowanie się do otaczającego nas świata. (…) Problem polega na tym, że cała Europa – wszyscy dookoła nas – współpracują , wyciągają z tego duże korzyści, a my odcinamy się, nie współpracujemy i na tym tracimy.”
Rozmowa z Andrzejem Szczęśniakiem, ekspertem rynku energetycznego.
Agnieszka Piwar: Jak ocenia Pan obecną kondycję polskiej gospodarki?

Andrzej Szczęśniak: Wypowiadając się na temat gospodarki poruszę zagadnienia obszaru, w którym się specjalizuję, czyli energii. Specjalizuję się głównie na dwóch sektorach: ropie naftowej i gazie ziemnym. Obie te gałęzie mają ogromny wpływ na gospodarkę. Są jednak pod potężną kontrolą państwa, w konsekwencji czego ich stan jak i przedsiębiorstw w nich działających nie jest najlepszy.

I tak, pomimo że ropa naftowa przynosi ogromne dochody budżetowi państwa - około 25 miliardów rocznie - co daje ok 8-10 proc. rocznego dochodu - i pod tym względem jest to bardzo strategiczny sektor - to jednak w skutek polityki państwa jest on w złym stanie. Polega to głównie na nadawaniu zbyt wielkiego znaczenia bezpieczeństwu energetycznemu i tym, że mamy konflikt z Rosją - od której tanich i dobrych dostaw zależy funkcjonowanie tego sektora.

Jeśli chodzi o sektor gazowy, to w nim również sytuacja jest trudna. Po pierwsze monopol w Polsce. PGNiG (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo) ma 99 proc rynku, więc trudno powiedzieć, aby była tu jakaś konkurencja. I tym odróżniamy się od całej praktycznie Europy, już nie mówiąc w porównaniu z Niemcami gdzie liczących się na rynku firm dostarczających gaz jest ponad 140. Po drugie mamy niestabilną sytuacją z dostawami tego surowca. Zawarte umowy są niewystarczające na nasze potrzeby. I tu wracamy do stosunków z Rosją. Te złe relacje powodują, że Polska kupuje najdroższy gaz w Europie, ponieważ Rosjanie mają duże przewagi negocjacyjne czy strategiczne, a my nie potrafimy z nimi grać. Mamy napięte stosunki, nie zawiązujemy kontaktów, wręcz popadamy w konflikty i skutkiem tego płacimy bardzo drogo.

A.P. Jakie więc są tego konsekwencje dla całej naszej gospodarki, nie tylko tych dwóch sektorów o których Pan wspomina?

A.Sz. Po pierwsze obecnie w Polsce te działy są dość drogie dla reszty gospodarki – dla której przecież powszechne jest korzystanie z paliwa, gazu czy prądu. Główną rolą energetyki w gospodarce jest dostarczanie właśnie tych surowców po jak najniższych cenach. Jeżeli porównamy polskie ceny i ceny międzynarodowe to te sektory są zdecydowanie droższe.
Na przykład: od gazu są uzależnione duże zakłady chemiczne – tzw. „wielka chemia”. Jest ona w tej chwili w dość słabej kondycji i jednym z tego powodów jest to, że otrzymuje drogi gaz. I właśnie m.in. przedsiębiorstwa chemiczne są bardzo dotknięte sytuacją wynikającą z tej polityki bezpieczeństwa energetycznego. Z powodu drogiego gazu stają się niekonkurencyjni na rynkach światowych – a przecież wielka chemia to są już dzisiaj rynki otwarte, światowe, na których się konkuruje taniością surowców, taniością produkcji albo wysoko wyspecjalizowanymi produktami. I tutaj niestety polskie zakłady są w takiej pułapce, że surowce mają drogie i dość niepewne. I gdyby zdarzył się jakiś kryzys np. gdybyśmy mieli tydzień mocnych mrozów to Polska chemia ma odcięte dostawy – gdyż obecny system odcina dostawy największym odbiorcom.

A.P. Jaki jest zatem sposób na to, aby zmienić tą niestabilną i niekorzystną sytuację?

A.Sz. W mojej branży są dwie potrzebne sprawy. Po pierwsze odciąć polityków od tych przemysłów. Niestety to są w 100 proc. upaństwowione firmy – nawet jeśli w Orlenie państwo ma bezpośrednio 27 proc. to wyznacza całą radę nadzorczą, cały zarząd – więc jest to firma państwowa. I jeżeli popatrzy się np. na rotację zarządów, prezesów itd. to nie może działać dobrze firma, w której w ciągu 8 lat jest 9 prezesów. Zwłaszcza tak ogromna firma, w której dużo czasu musi upłynąć, aby ktoś dobrze nauczył się, jak ona funkcjonuje. Taka sytuacja na pewno nie sprzyja stabilności firmy. Wprowadzając własność prywatną, należy jednocześnie doprowadzić do tego, żeby to nie były rynki zmonopolizowane – jak w przypadku gazu – albo duopol jak w przypadku ropy naftowej czy paliw. Powinny być to rynki konkurencyjne. Jednak niestety w obu przypadkach są utrzymane albo monopole albo duopole, które są kosztowne i niewydajne. I my za to więcej płacimy niż gdyby to były konkurencyjne i działające wg prywatnych zasad handlowych, biznesowych firmy.

Druga sprawa – oddzielić politykę historyczną czy nastroje polityczne od spraw biznesowych. Można mieć żale, można mieć sprawy do wyjaśnienia, ale nie można podporządkowywać takiej polityce losów gospodarki. W Polsce niestety - niezależnie od ekipy rządzącej - wśród polityków nie ma przekonania, aby oddzielić np. waśnie na tle historycznym od polityki gospodarczej. Jeśli nawet nie da się naprawić stosunków z jakimś pańśtwem, to można choćby sprywatyzować sektor gazowy, rozumnie otworzyć drzwi przed duzymi graczami europejskimi i na nich scedować troskę o bezpieczeństwo dostaw. Z pewnością się z tego wywiążą lepiej niż pańśtwo, i taniej dla odbiorców. 

A.P. A czy może Pan podać przykłady państw, które podobnie jak Polska mają jakieś dawne urazy z Rosją, a mimo to w sprawach gospodarczych odkładają je na bok?

A.Sz. Oczywiście. To na przykład udaje się Japonii. Oni ze sobą doskonale współpracują gospodarczo, wymieniają się energią, technologiami i kapitałem. Natomiast mają stare problemy np. Wyspy Kurylskie, o które ciągle się spierają. Również Chiny do niedawna jeszcze były w ostrym konflikcie z Rosją, a ostatnio bardzo dobrze się dogadują. Kolejnym przykładem jest Turcja. Napięcia rosyjsko-tureckie były bardzo ostre – w końcu Turcja jako członek NATO, jest tzw. lotniskowcem Stanów Zjednoczonych. Jednak te państwa potrafią współpracować gospodarczo. Tak samo jak w przypadku Niemiec i Rosji. Dużo większe krzywdy i dużo większe nieszczęścia te państwa sobie nawzajem wyrządziły. A dzisiaj potrafią gospodarczo i politycznie doskonale współpracować. 

Nawet jeśli są różnice strategiczne czy na tle historycznym - powinno się oddzielić gospodarkę od tych napięć. Bo dzisiaj widać na Polskim przykładzie, że takie napięcia bardzo jej szkodzą. I jeżeli takie życiowe, strategiczne sektory, będą źle działały to będą dostarczały drogie paliwa, drogi gaz i przez to możliwości gospodarki będą mniejsze. Taka sytuacja, takie napięcie powodują, że w całej Europie energetyka się rozwija, tylko nie u nas.

Nowoczesna energetyka musi mieć duży udział w dobrym funkcjonowaniu państwa. I dlatego ważne jest, żeby odciąć wszelkie napięcia polityczne, nastroje polityczne i konflikty na tle historii od tego co jest podstawowym naszym chlebem, czyli od gospodarki. To nie są żadne ideologiczne żądania – to jest po prostu dostosowanie się do otaczającego nas świata. Bo nie mogą takie „wyspy nieefektywnej państwowej własności” działać w rynku konkurencyjnym. One będą skazane na porażkę. Polska polityka w ten sposób też. 

Problem polega na tym, że cała Europa – wszyscy praktycznie dookoła nas – współpracują , wyciągają z tego duże korzyści, a my odcinamy się, nie współpracujemy i na tym stracimy. Musimy zracjonalizować swoją politykę choćby patrząc na to co robi nasze otoczenie. My na tym tracimy oni zyskują – to jest nie do przyjęcia.

Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Piwar

wywiad ukazał się w miesięczniku "Moja Rodzina", styczeń 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz