sobota, 15 lipca 2017

Złowrogi cień neomarksizmu

Dr Aldona Ciborowska, publicystka „Naszego Dziennika”, a prywatnie moja serdeczna przyjaciółka, udzieliła mi bardzo mocnego wywiadu. Dowiecie się z niego czegoś przerażającego. W obecnych czasach mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym od komunizmu (!). Wiem, ciężko w to uwierzyć. Przecież nikt teraz nie stosuje siły i terroru. I te półki w sklepach uginające się pod ciężarem najrozmaitszych towarów...

Nie dajcie się zmylić pozornemu dobrobytowi i złudzeniu wolności. Tak naprawdę żyjemy według podziału na kasty - na wzór czegoś co przypomina kumulację socjalizmu, kolonializmu i niewolnictwa. Dożyliśmy czasów, w których istnienie człowieka jako bytu, jest całkowicie negowane. Nawet za komuny nie było takiego okropieństwa, bo wtedy partnerem dla zła było dobro, dla brzydoty - piękno, a dla kłamstwa - prawda. A teraz jest miejsce tylko dla zła, brzydoty i kłamstwa. Nie wierzycie? To przeczytajcie! 


-----

W felietonie pt. „Świat na wzór mrowiska” obala Pani mity, jakoby wraz z transformacją ustrojową 1989 roku doszło w Polsce do zerwania z socjalizmem. Szczególnie niepokojąco zabrzmiała przedstawiona przez Panią teza, według której wprowadzono Polaków – w ślad za zachodnim neomarksizmem – w „nowoczesną” odmianę rasizmu z kastami według podziału – jak w mrowisku – na „pracownice” i „królowe”. Brzmi to jak kumulacja socjalizmu, kolonializmu i niewolnictwa. Ale po kolei... Z jakim zjawiskiem boryka się obecnie świat?
 
- Kiedy w 2007 roku poznałam panią Marguerite A. Peeters, najwyższej klasy analityka procesów globalizacji rewolucji kulturowej Zachodu, byłam zaskoczona tym, że podtytuł jej publikacji „Nowa etyka w dobie globalizacji”, brzmiał: „Wyzwania dla Kościoła”. Z jaką „nową etyką” Kościół musi się zmierzyć? – pytałam. Przecież Jan Paweł II był świadom budowania struktur zła, cywilizacji śmierci, a Benedykt XVI w encyklice „Spe Salvi” podkreślał znaczenie nadziei chrześcijańskiej, co oznacza budowanie życia na realistycznym odniesieniu do praw i prawd Stwórcy i Zbawcy. 

 
Ale, rzeczywiście – przez czas mojej młodości i dorosłości – w tle medialnym słychać było alarmistyczne i napędzające strachu mity o globalnym ociepleniu, o przeludnieniu, które dziś są osnową ONZ-towskich „Celów zrównoważonego rozwoju na lata 2015-2030”. Choć przecież są to tylko mity ukute na rzecz transformacji – od myślenia realistycznego do myślenia pod dyktando ideologów związanych z oligarchią finansową świata. I tu dochodzimy do punktu o który Pani zapytała. Jeszcze przed rokiem 70. XX wieku Polska zaczęła być wprowadzana w transformację, która jest globalizacją zachodniej rewolucji kulturowej – od końca lat 60. również przyspieszaną na Zachodzie. Jest to rewolucja – codzienności – neomarksistowska. Jej korzenie sięgają uzgodnień tzw. szkoły frankfurckiej z lat 20/30 XX wieku, która widziała przyszłość rewolucji już nie na sposób marksizmu i leninizmu (siła i terror), ale na sposób rewolucji, która każdego dnia będzie niszczyła rzeczywistość, przez „przepuszczenie” każdej czynności dnia codziennego przez „filtr” rewolucji. Chodzi o globalne przemodelowanie myślenia, samoświadomości. 

Ma to się dokonać nowym rodzajem rytuałów codziennych, by wymodelować nowe style życia i myślenia. Są one ustawiane tak, by uwewnętrznić w każdym przekonanie: „jestem największym szkodnikiem Ziemi”, gdyż produkuję odpady, CO2, wysysam z ziemi wodę... pozbawiam szansy na dobrobyt przyszłe pokolenia, bo moje istnienie i to, że jem, oddycham, pracuję, ubieram się, rozmnażam, mieszkam, przemieszczam, ogrzewam, hoduję, produkuję, itp. jest zagrożeniem dla przyszłych pokoleń. W tym duchu instrumentalnie traktuje się seksualizację, by człowiek już nie jako osoba, ale popęd – sexus – oderwał seksualność od płodności (depopulacja). Tutaj rytuałem jest stosowanie antykoncepcji aborcji z jednej strony, przy rozwiązłości z drugiej. Prowadzi to do umasowienia człowieka, pozbawienia poczucia osobistego wstydu, odrębności, poczucia sensu i celu życia. Wszystko to ubrane w maskę swojej antytezy jest „zamykaniem świata”, dekonstrukcją.

Uczonym, który czytał i analizował protokoły ze spotkań szkoły frankfurckiej jest ks. prof. Tadeusz Guz. Obecnie, atakowany przez intelektualnych potomków frankfurtczyków, których rzekomo „zielone serce” napędzane jest jednak przez „brunatny” mechanizm zakłamujący prawdę o człowieku. Wyjaśnię, że człowiek w ideologii zrównoważonego rozwoju (ekonomicznego, społecznego, ochrona środowiska) jest pomyślany jako największy szkodnik planety – Matki Ziemi. Jest to prymitywne odwrócenie nakazu „Czyńcie sobie ziemię poddaną” w „bądźcie niewolnikami strachu, że żyjąc, jedząc, przemieszczając się, rozmnażając, ubierając, pracując... szkodzicie planecie Ziemi i przyszłym pokoleniom”. 

I takie myślenie o człowieku (o masach ludzi) mniejszość skupiona wokół ONZ narzuca większości nieświadomej tego, co się dzieje. Jedni myślą, że pod słowem 'etyka' rozumiemy Dekalog, prawo naturalne, i Prawo Boże. Jednak ideolodzy neomarksizmu zadbali o to, żeby etyką nazwać para-etykę, którą Peeters rozeznała – że jest wprowadzana na całym globie i jest to „nowa globalna etyka”. Jest ona wyzwaniem, bo jest etyką zsekularyzowanego Zachodu, laicką – transformującą style życia. W tak pojmowanej etyce człowiek sumienia ukształtowanego na prawie naturalnym jest kompletnym nieporozumieniem, fundamentalistą, ciemnogrodem...

Kiedy i w jaki sposób Marguerite Peeters udało się to zdemaskować?
 
- W latach 90. XX w. uczestniczyła ona jako dziennikarka w konferencjach ONZ. Peeters badając ich dokumenty, stwierdziła, że taka anty-etyka istnieje i że dołączony jest do niej jej język – są to tzw. konstrukty. Pomyślane są one tak, żeby miejsce etyki ugruntowanej w prawie naturalnym zajęła nowa globalna etyka, w której gender, prawa seksualne i reprodukcyjne z aborcją, antykoncepcją, in vitro, eutanazją, prawo do niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną (i nie tylko), jakość życia były osnową tzw. równości i swoiście pomyślanego dobrobytu dla wszystkich. Obecnie w 17. celach zrównoważonego rozwoju programują przekształcenie świata – wstępnie do 2030 r., potem do 2050 w duchu tzw. nowej etyki.


Czyli jeśli społeczeństwo nie obudzi się i natychmiast stanowczo nie zareaguje za kilka lat będzie jeszcze gorzej... Co na to Kościół katolicki?
 
- Jan Paweł II jako filozof i etyk widział co się dzieje w dziedzinie praw człowieka. Wiedział, że ich sens jest przeinaczany – redefiniowany. Kapłan i doktor medycyny z którym przeprowadziłam wywiad tak charakteryzował dekadę lat 90., kiedy to miały miejsce odpowiedzialne za wdrażanie tej ideologii konferencje ONZ-etowskie: „Przez 10 lat byłem urzędnikiem przy Papieskiej Radzie ds. Rodziny, której przewodniczył Jego Eminencja Kardynał Alfonso Lopez Trujillo. Podczas tych 10 lat, od 1993 do 2003 r., widzieliśmy instytucję rodziny permanentnie atakowaną w krajach zachodnich oraz na poziomie instytucji międzynarodowych, takich jak UNFPA (Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych). Szczyt ataku miał miejsce w 1994 roku, trwał właśnie Międzynarodowy Rok Rodziny zorganizowany przez ONZ, który miał być ukoronowany Kairską Konferencją na rzecz Ludności i Rozwoju i deklaracją zaprojektowaną na rzecz „Prawa do aborcji”. Ten manewr UNFPA został udaremniony przez nieprzewidziany alians między Stolicą Apostolską i krajami muzułmańskimi. W tamtej epoce opublikowano słynną książkę „Rodzina niepewna” (La Famille incertaine) Luis'a Roussele'a (1989), w której autor poddawał w wątpliwość ważność tradycyjnej rodziny, dzisiaj. W Papieskiej Radzie ds. Rodziny byliśmy również skonfrontowani z kwestią małżeństw homoseksualnych, z pierwszymi ich próbami we Francji (PACS). W tym czasie Papieska Rada ds. Rodziny wydała pewną ilość dokumentów, dotyczących w szczególności edukacji seksualnej w rodzinie, przygotowania do małżeństwa, i „couple de fait” (faktycznych, nieformalnych par). Święty Jan Paweł II ofiarował nam w 1994 roku swój „List do Rodzin”, w którym podkreślał aktualną opozycję między „cywilizacją życia” i „cywilizacją śmierci”.


Po 10 latach, które upływają od momentu mojego spotkania Marguerite Peeters, mogę powiedzieć, że tak jak Jan Paweł II ostrzegając przed cywilizacją śmierci miał świadomość tego, co się dzieje na gruncie „majstrowania” przy prawach człowieka, tak teraz, wyzwanie o którym pisze Marguerite Peeters jest potężniejsze, bo – zdaje się, że potocznie rozumiejąc zrównoważony rozwój, papież Franciszek w Encyklice Laudato Si użył tego sformułowania, które – tymczasem – ideolodzy odpowiedzialni za jego 'ukucie' rozumieją kompletnie inaczej. Dowodem na to jest inne rozumienie człowieka, niekatolickie, ideologiczne (jw).

Jest więc źle. Ale jak Pani widzi, są ludzie na świecie, którzy badają te sprawy, są odważni i mają rozeznanie nowego socjalizmu – nowej światowej polityki. Ta nowa globalna etyka podporządkowuje rządom światowej mniejszości – większość. Te zasady – rzekomo etyczne – włączane są jako standard światowy. Odsyłam do zasad etycznych zamieszczonych na stronach internetowych Compact Global Network Poland.

Przejdźmy dalej. Wiemy już, że szkoła frankfurcka jest miejscem, w którym zrodziła się ideologia nowej lewicy, a ONZ globalną instytucją, która doprowadziła świat do przyjęcia założeń tejże ideologii. Ale przecież za tym wszystkim stoją konkretne nazwiska, grupy interesów, cały szereg większych i mniejszych organizacji, i wreszcie – mniej lub bardziej świadomi – propagatorzy tych antyludzkich projektów. Kim oni są?
 
- Peeters tak o tym mówi: „Dziś na kluczowych pozycjach, stanowiskach w Narodach Zjednoczonych, a także agendach ONZ, różnych fundacjach, uczelniach, organizacjach, które są związane z ONZ, zwykle są radykalne feministki i działacze ruchu LGBT, czyli – szczególnie – lesbijki i geje. Ci ludzie w centralnych pozycjach ONZ decydują do czego będzie się zmierzać, co się będzie dziać. Można powiedzieć, że w ten sposób „rządy zgadzają się, aby były rządzone przez rewolucjonistów gender”. O tej rewolucji decydują owe mniejszości, które sterują bierną, nie wiedzącą, co się dzieje większością” [1] 


W lipcu 1989 r. nagradzany ideolog komunizmu Adam Schaff w wywiadzie dla TVP informuje: „Mam tę przyjemność, że jakby przewidująco współtworzyłem, czy nawet zainicjowałem, taki wielki ruch międzynarodowy – „Socjalizm przyszłości” – na Zachodzie – który zajmuje się sprawą nowej formy socjalizmu, która przyjdzie. Socjalizm jako taki na pewno nie zginie, natomiast jak będzie wyglądał, [...] jak powinno być: otóż zajmujemy się tym jak to powinno być. Są ludzie na świecie […], którzy przygotowują się do tego nowego okresu, który przyjdzie na fali nowej rewolucji przemysłowej w najbliższym czasie 10-20 lat, i przygotowują ten nowy socjalizm […]. Jakiś socjalizm będzie”.

Z kolei ks. prof. Tadeusz Guz mówi, że już w latach 20-30 XX wieku grupa intelektualistów ze wszystkich kontynentów była niezadowolona z Marksa i Lenina. To są właśnie przedstawiciele wspomnianej szkoły frankfurckiej. Wśród nich takie postacie jak: Max Horkheimer, Theodor Wiesengrund Adorno, Franz Pollok, bracia Marcuse, Lindenthal i wielu innych. Spotkali się oni we Frankfurcie nad Menem i doszli do wniosku, że zarówno Lenin jak i Marks są zbyt mało radykalni. 


Jak to możliwe?
 
- Otóż, jak wyjaśnił ks. Guz, ten stary komunizm polegał na istotowym paktowaniu ze złem. W ideologii marksistowko-leninowskiej zło jest najlepszym partnerem dla dobra. A zatem, ideologia komunistyczna zakłada, że w wymiarze porządku działania człowieka jako istoty rozumnej i wolnej, mamy do czynienia z partnerstwem. Dobro ma partnera jakim jest zło [2]. Tymczasem przedstawiciele szkoły frankfurckiej potępili ten stary komunizm, bo tam prawda jest jeszcze partnerem dla kłamstwa. Istota neoleninizmu i neomarksizmu – do którego nawiązywał Adam Schaff (a za nim Zygmunt Bauman, Derrida, Foucould, Cohn Bendit, Joschka Fischer, czy Adam Michnik) – polega bowiem na tym, że zło nie może mieć żadnego partnera. W założeniach ideologii nowej lewicy stawia się tylko na kłamstwo!


Reasumując, według nowej lewicy starzy leniniści i marksiści popełnili błąd, ponieważ zatrzymali na pewnym etapie bieg rewolucji, mówiąc: „W państwie komunistycznym będzie kres rewolucji, czyli przelewu krwi”. Tymczasem – jak wyjaśnia ks. prof. Tadeusz Guz – nowa rewolucja stawia tylko na kłamstwo i tylko na zło, bo tylko wtedy można przeprowadzić permanentną rewolucję całego globu. Stąd, w nowej lewicy trzeba zanegować byt, który nazywa się człowiekiem. Co więcej, w nowej lewicy nie może być mowy nie tylko o człowieku, ale w ogóle o jakimkolwiek bycie. Po raz pierwszy w dziejach filozofii i nauki (i w ogóle w dziejach myśli ludzkiej) ktoś wpadł na pomysł, żeby z negacji jako negacji wyprowadzać rzeczywistość – i dlatego trzeba wszystko zanegować. [3] 

W obliczu tych wszystkich przerażających faktotów, które odkrył ks. prof. Tadeusz Guz, zdumiało mnie pewne zjawisko. Otóż przed kilkoma laty brałam udział w konferencji prasowej z udziałem prof. Marguerite A. Peeters. Spotkanie poświęcone było problematyce związanej z nową etyką globalną. Jeden z dziennikarzy zapytał jakie państwa najmocniej opierają się rewolucji kulturowej. Peeters odpowiedziała, że niektóre państwa afrykańskie i... kraje Europy Środkowo-Wschodniej, czyli postkomunistyczne. To niesamowite – tam gdzie ten stary komunizm trwał najdłużej, tam najtrudniej przeniknąć ideologii nowej lewicy. Czy ma Pani jakiś pomysł, aby wyjaśnić ten fenomen?
 
- Tak, dlatego że podczas gdy w krajach Bloku Sowieckiego były jeszcze zasady piękna, prawdy, dobra – jak to wyżej powiedziano – oczywiście jako partnerzy dla zła, brzydoty, kłamstwa, ale były jeszcze... To tymczasem Zachód był już od dziesięcioleci spenetrowany intelektualnie przez frankfurtczyków. Od lat 30. XX w., kiedy gro z nich emigrowało z Niemiec do Ameryki, i tam oddziaływali na uniwersytetach... Stąd, cała fabryka Hollywood, która jest narzędziem nowej lewicy w narzucaniu stylów życia przemodelowujących samoświadomość – tzn. X muza i lansowana przez nią kontr-kultura jest narzędziem lewicy w świadomym „dobijaniu” świata i myślenia realistycznego. Stary marksizm wyprowadzał wszystko z materii i do niej prowadził, neomarksizm wyprowadza wszystko z chaosu, nicości i do nich prowadzi. Jej propagandystami w Polsce byli np. wspomniany Adam Schaff i Zygmunt Baumann.


Na ile zdążyli oni zaszkodzić Polsce?
 
- To, że Schaff i Baumann wyemigrowali w pewnym momencie z PRL, nie zmienia faktu, że studenci Polski Ludowej studiowali neomarksistów jak instrukcję obsługi młynka do kawy. Jednocześnie na uniwersytetach świata Zachodu kształtowały się nowe kadry rewolucjonistów. Szybko po 89 r., bo w 1997 r. np. J. Derrida – ideolog dekonstrukcji otrzymuje doktorat honoris causa na Uniwersytecie Śląskim. I dziś, to oni – neomarksiści – decydują o dekonstrukcji prawa naturalnego i świata realnego wraz z człowiekiem jako dzieckiem i obrazem Trójjedynego Boga – Miłość. W Jego miejsce ideolodzy nienawiści wprowadzają kult „Matki Ziemi” (Święto Ziemi ONZ wprowadził w 19971 r. Święto Matki Ziemi w 2010 r.). Na pytanie dlaczego to robią łatwiej jest odpowiedzieć, niż przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy świadomie – „zamykają świat”. 


Czy wobec zaistniałej sytuacji znalazły się jakieś środowiska, które głośno o tym mówią i stawiają opór?
 
- Myślę, że i ludzie mediów i ludzie nauki, i ludzie polityki – do których dotarły prace Peeters (a dotarły do b. wielu i tzw. znanych), mają zbyt mało pokory i nawet nie chcą się zmierzyć z prawdą. Wolą działać w tym co jest. Używają sformułowań, których istoty nie rozumieją – tzn. ideologicznego „nośnika”, który za nimi stoi. Odpowiedzą za to przed Bogiem, bo mają dostęp do analityków najmocniejszych merytorycznie, tj. Peeters i Guza, którzy jako młodzi ludzie podjęli się wyjątkowej pracy nad rozpracowaniem zagadnień, które okazały się kluczowe w zrozumieniu rządzącej światem ideologii. Twierdzę, że bez światła Ducha Świętego nie byłoby to możliwe, co oznacza, że wypełniają misję powierzoną im przez samego Boga. 


Dziś ta ideologia występuje pod hasłem konceptu „zrównoważony rozwój”. Krytycznie w Polsce – ze zrównoważonym rozwojem rozprawiałam się na łamach „Naszego Dziennika”, inni na stronach Polonii Christiana i portalu Prawy.pl Wierzę, że Pan Bóg ocali świat nie dlatego, że jest jakieś wielkie środowisko, ale dlatego jest kilka osób, które będą głosić prawdę. 

Czy obecne władze w Polsce (chodzi o PiS) biorą udział w realizowaniu wytycznych szkoły frankfurckiej? 
 
- Według mnie tak, bo podpisują się pod 17. celami zrównoważonego rozwoju. 


Jakiś przykład?
 
- Brak pełnej ochrony życia w Polsce pokrywa się z celem 3 i 4 „Celów zrównoważonego rozwoju na lata 2015-30” ONZ, które mówią o tzw. prawach seksualnych i reprodukcyjnych, co dosłownie oznacza swobodny dostęp do antykoncepcji, środków wczesnoporonnych, aborcji, edukacji seksualnej w ramach tzw. edukacji globalnej dla zrównoważonego rozwoju. Konkursy na edukację globalną zostały ogłoszone przez Ministerstwo spraw Zagranicznych (Departament Rozwoju) w latach 2015 i 2016. Chodzi o formowanie człowieka tułacza, bez tożsamości podążającego za pracą, której oferta jest skupiona w rękach nielicznej grupy oligarchów finansowych, którzy nie są zainteresowani edukacją klasyczną do prawdy, bo potrzebne im mrówki pracownice, których liczbę redukują.


Gender nadal jest prowadzone w szkołach i przedszkolach. Pani Jolanta Dobrzyńska zasiadająca w radzie Prezydenta Andrzeja Dudy miała w Klubie Ronina wykład na ten temat, który jest zamieszczony w internecie. Sam zrównoważony rozwój holowany jest przez osobę Jeffreya Sachsa, który „dbał” o kształt polskiej transformacji. 

Na łamach naszego pisma kierujemy się wartościami konserwatywnymi. Nie jesteśmy zwolennikami rewolucji ani nie podżegamy do obalania legalnej władzy. W jaki zatem sposób, świadomi tego o czym Pani mówi Polacy powinni reagować na poczynania władzy? 
 
- Poznać myśl ks. prof. Tadeusza Guza i M. A. Peeters. Ich publikacje i wystąpienie są dostępne w internecie. Potrzeba trochę wysiłku. Twierdzę, że jeśli ja zrozumiałam te sprawy – to każdy może. Wierzę w siłę osobistych spotkań, rozmów, w których można innych uświadamiać. Ja to robię i są rezultaty. Potrzeba modlitwy o światło Ducha św. i aktywności – jakiej – to już każdy ma swoje rozmowy z Bogiem. On i Święci bardzo inspirują. Oni nam pomogą. Jestem pewna. Bóg łączy ludzi. I swoje sprawy przeprowadzi. Będą trudności, pomówienia, ośmieszanie. Trzeba się z tym zmierzyć. To walka duchowa. Maryja zmiażdży głowę węża – czyli horyzontalny, bezbożny „intelekt”, którego właściciel małpuje Trójjedynego Boga. Ale Bóg jest większy. A człowiek w służbie Boga, Jego Chwały – otrzyma potrzebne łaski. 


Dziękuję za rozmowę.

Aldona Ciborowska jest doktorem nauk prawnych i publicystką „Naszego Dziennika”
Wywiad ukazał się w tygodniku Myśl Polska, nr 29-30 (16-23.07.2017)

[1] [Por. YouTube: Marguerite Peeters – „Obywatel i człowiek – bunt i pojednanie”].
[2] Aby to zobrazować, ks. prof. Tadeusz Guz nawiązał się do czasów antycznych, a konkretnie do mitologii. Mieliśmy wtedy do czynienia z mitycznym partnerstwem - dobra i zła, prawdy i kłamstwa, piękna i brzydoty, prawa i bezprawia, sprawiedliwości i niesprawiedliwości. I to wszystko załamało się na metafizyce greckiej, gdzie mamy początki nauki. Na metafizyce roztrzaskało się partnerstwo dobra ze złem, ale ideologia komunistyczna do tego powróciła.
[3] [Na podst. wykładu, YouTube: Spotkanie z ks. prof. Tadeuszem Guzem w Amicusie 4.01.2013. Część I]


1 komentarz:

  1. Zadziwiająca w tym artykule jest uzurpacja dotycząca pierwszeństwa doznanego olśnienia, przypisywana w tym przypadku dwóm konkretnym osobom.
    Proszę zejść na ziemię.
    Ową próbę wyważenia otwartych drzwi można przeprowadzić prościej i bardziej zrozumiale dla statystycznego odbiorcy, darując sobie pionierstwo owego zadania.
    Podstawy do zreformowania marksizmu dał kaleki komunista Antonio Gramsci i nie kto inny jak on uczynił to najlepiej. Szkoła frankfurcka w tym przypadku nie wymyśliła prochu, podjęła ideologiczny trop wprowadzając w ruch owe śmiertelne dla cywilizacji pomysły.Wystarczy zapoznać się z programem w/w kaleki "marsz przez instytucje" i wszystko staje się o wiele bardziej jasne i przejrzyste.
    Mnogość słów nie wzmacnia argumentacji lecz ją osłabia.

    Szanuję i cenię autorkę powyższego artykułu, dlatego moje uwagi adresuję z życzliwością.
    Zbigniew Ziemiański

    OdpowiedzUsuń