niedziela, 2 grudnia 2018

Syryjczycy alarmują: międzynarodowe sankcje uderzają w zwykłych ludzi

Do zniesienia sankcji przeciwko Syrii wezwali przedstawiciele stowarzyszenia studentów syryjskich oraz dyplomaci tego kraju. W tym samym momencie – 1 grudnia w południe czasu środkowoeuropejskiego – Syryjczycy na całym świecie rozpoczęli specjalnie zwołaną konferencję. Przebieg spotkania transmitowała na żywo państwowa telewizja syryjska. Celem wydarzenia było poinformowanie opinii międzynarodowej o sytuacji w Syrii.
 
Konferencję w Warszawie poprowadził Ghaidaq Hasan, prezes Stowarzyszenia Studentów Syryjskich w Polsce. Gościem specjalnym był J.E. Bassem Jouman Agha, chargé d’affaires Ambasady Syrii w Polsce. Spotkanie rozpoczęto od emisji spotu zrealizowanego przez syryjskie ministerstwo turystki. W pierwszej części filmu pokazano dziedzictwo kulturowe Syrii – kolebki naszej cywilizacji, w tym piękno syryjskiej architektury i krajobrazu. Przed wojną kraj był licznie odwiedzany przez turystów, którzy w znacznym stopniu przyczyniali się do rozwoju gospodarczego. Dalsza część filmu przypomina, że od 2011 roku atrakcje turystyczne, w tym bezcenne zabytki, zostały w dużej części zniszczone przez ugrupowania terrorystyczne.


piątek, 30 listopada 2018

XXVII Targi Książki Historycznej w Warszawie

W Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie trwają XXVII Targi Książki Historycznej (29.11-02.12). 

Zapraszam do stoiska Wydawnictwa Wektory, wydawcy pisma "Opcja na Prawo", z którym mam przyjemność współpracować. W najnowszym numerze pt. "Zmarnowana Niepodległość" opublikowano mój artykuł "Droga do Niepodległości wiedzie przez dystrybucjonizm" oraz dwa moje wywiady - pierwszy z posłem Pawłem Skuteckim (to ten, który nie boi się podać ręki Asadowi i spotkać z przywódcami Hezbollahu), drugi z Przemysławem Skrzypkiem, prezesem Polsko-Arabskiego Klubu Społeczno-Gospodarczego. Ale moje publikacje to tylko skromny dodatek do "Opcji"... Kwartalnik polecam przede wszystkim ze względu na piszących tam wybitnych publicystów - znaleźć się obok nich, to dla mnie wielki zaszczyć.

środa, 21 listopada 2018

Podać rękę Asadowi

Na przełomie października i listopada posłowie Kukiz'15 – Paweł Skutecki i Andrzej Kobylarz – udali się z misją społeczno-gospodarczą do Libanu i Syrii, gdzie spotkali się z najważniejszymi przedstawicielami tych państw. Towarzyszyli im biznesmeni i eksperci zrzeszeni przy Polsko-Arabskim Klubie Społeczno-Gospodarczym, wspierający aktywność zespołu i grup parlamentarnych. 
 
Członkowie delegacji – będącej oddolną inicjatywą niedotowaną z budżetu państwa – dali przykład jak skutecznie prowadzić dyplomację publiczną, odwalając tym samym kawał dobrej roboty za rządzących. Po powrocie do kraju – zamiast oczywistego: dziękuję! – za pośrednictwem mediów wylano na nich tony ścieków.

niedziela, 18 listopada 2018

Chcemy niepodległości, ale prawdziwej

„Ambicje mamy bardzo wysokie – dorównać naszemu patronowi Bolesławowi Piaseckiemu nie tylko w przedwojennej żarliwości ideowej, ale także w powojennej pracy organicznej. A zatem nie tyle „Od Falangi do PAX-u”, ale Falanga i PAX jednocześnie. Aż chciałoby się powiedzieć – bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego” – mówi Bartosz Bekier, politolog i publicysta, redaktor naczelny Xportal.pl, szef organizacji Falanga. Wywiad przeprowadzony dla tygodnika „Myśl Polska”.

Agnieszka Piwar: Kiedy wpisałam Twoje nazwisko do internetowej wyszukiwarki dowiedziałam się, że jesteś „faszystą na smyczy Putina” i innych szokujących rewelacji. Poznałam Cię osobiście i ciężko mi uwierzyć w medialne doniesienia, ale... Przemysław Witkowski z „Krytyki Politycznej” ostrzega takich naiwnych jak ja, by nie dać się zwieść Twojemu „dość niewinnemu wyglądowi” i „uduchowionemu wzrokowi kleryka”. Po czym dodał groźnie, że jesteś „zaangażowany w bardzo wiele szemranych, skrajnie prawicowych i terrorystycznych środowisk”. Będzie proces za ten artykuł?

  Bartosz Bekier: - Myślę, że gdyby osoby aktywnie działające w ramach polskiego obozu narodowego procesowały się o każde pomówienie o „faszyzm”, zwłaszcza tak pospolite i niskich lotów jak wypociny p. Witkowskiego z „Krytyki Politycznej”, to praktycznie nie wychodzilibyśmy z sądów i kancelarii prawnych. Skoro zdaniem lewicy liberalnej faszystą był zarówno Roman Dmowski, Bolesław Piasecki, czy nawet Jan Mosdorf, zaś współcześnie jest nim prawie każdy, kto się z jej postulatami nie zgadza, to wkrótce określenie „faszysta” może wręcz stać się synonimem osoby przyzwoitej. Czyli takiej, która pomimo lewackiego ujadania postępuje tak, jak należy. Nieustające kłamstwa i pomówienia ze strony „kalamburzystów rozmaitych”, w rodzaju pociesznej redakcji „Krytyki Politycznej”, która jeszcze przed moją trzydziestą rocznicą urodzin postanowiła napisać mi biografię polityczną, odbieram jako oznakę tego, że podążamy słuszną drogą. Z Czytelnikami „Myśli Polskiej” chętnie natomiast podzielę się informacją, że zamiast pozwu, zrealizowaliśmy zamówienie na książki dla redaktorów KryPola. Pierwsza sensacyjna część tej wiadomości jest taka, że jednak czytają tam książki. Druga zaś taka, że ostatnio akurat właśnie te wydane przez środowisko Falangi i Xportal.pl w ramach Wydawnictwa ReVolta. Nadaliśmy z dedykacją zaczerpniętą od Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, wprost z antyfony jego wiersza opublikowanego w „Prosto z Mostu” 21 lutego 1937 roku. Odnalezienie treści pozostawiam zainteresowanym.

niedziela, 11 listopada 2018

11 listopada 2018 roku, Święto Niepodległości

Świętując setną rocznicę powstania państwa polskiego, pamiętajmy o wciąż aktualnym przesłaniu Romana Dmowskiego, głównego architekta Niepodległości:

Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne.” [Myśli nowoczesnego Polaka, 1903]

„Zorganizowany należycie naród jest potęgą, której nic na świecie przeciwstawić się nie zdoła. Wobec tego organizacja narodowa ma obowiązek działać uczciwie i otwarcie. Tylko obozy, działające przeciw narodowi i jego dobru, mają potrzebę uciekania się w walce o swe cele do środków nikczemnych – do kłamstwa, obłudy, oszczerstwa, nawet do skrytobójstwa. Organizacja, wysoko ceniąca godność swego narodu, pragnąca, ażeby jak najwyżej stał pod względem religijnym i moralnym, może działać tylko środkami uczciwymi. Uczciwość wszakże, gdy staje do walki, wymaga wielkiego męstwa. Tchórze nigdy nie walczą uczciwie.” [fragment przemówienia wygłoszonego na zakończenie obrad powołujących do istnienia OWP w Poznaniu, grudzień 1926]

„Trzeba świat znać i rozumieć, a życie samemu urabiać według własnych wymagań. Świat wtedy nie będzie tak brzydki, a życie na nim tak złe, jak to nam się często zdaje. Jest ono tylko twarde dla zniewieściałych próżniaków i bezlitosne dla nie rozumiejących ducha czasu.” [Myśli nowoczesnego Polaka, 1903]

„Przed Polską, zdaniem moim, otwierają się tak świetne widoki jakich od wieków nie miała. Może ona wszakże z nich skorzystać tylko wtedy, gdy sama dorośnie do swego położenia i swych zadań. Wszystko zależy od tego, czy obóz narodowy polski w tych trudnych dla niego chwilach nie osłabnie ani w swej myśli, ani w działaniu. Nie mam wątpliwości, że wiedzą to dobrze nasi przeciwnicy… To też dziś za pierwsze zadanie stawiają sobie skorzystać ze słabości czy głupoty tych czy innych żywiołów w naszym łonie, by nas rozwałkować, rozbić na grupy nawzajem się zwalczające…” [z listu do księdza prałata Józefa Prądzyńskiego, 13 lutego 1934]

Społeczeństwo zaś popada w bezmyślność w zakresie najżywotniejszych swoich interesów, w dziedzinach zaś oderwanych od życia okazuje skłonność do ekstaz i orgii duchowych. Umie ono przez dłuższy czas zupełnie nie interesować się poważnymi zaburzeniami w głębi państwa, od którego jego losy zależą, ale przychodzi czasem chwila, że z wszystkich kątów kraju zjeżdżają się ludzie w celu wysłuchania jednej opery, lub że wypełniająca salę koncertową wyborowa publiczność urządza sobie zbiorowe łkanie.” [Myśli nowoczesnego Polaka, 1903]

„I sprzedajemy humanitarnie Polskę w dalszym ciągu.” [
Myśli nowoczesnego Polaka, 1903]

wtorek, 9 października 2018

Czeka mnie jeszcze dużo pracy

Autor zdjęcia: Krzysztof Żuczkowski
Z Warszawy wyruszyliśmy 9 września. Po wylądowaniu na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo naszą grupę przyjął szef wydziału prasowego tego miejsca. Po czym oprowadził nas po... lotnisku. Było zwiedzanie tamtejszego muzeum, oglądanie makiety portu lotniczego oraz przejazd podziemną kolejką z Terminali D, E i F do Terminalu B. 
 
Rosjanie po prostu chcieli zaszpanować jak potężne mają lotnisko (w samej Moskwie jest ich kilka) i pochwalić się nowymi (wymuskanymi na cacy przed Mundialem) obiektami. W Terminalu B zwiedzaliśmy więc głównie ekskluzywne strefy dla VIP-ów, tj. posiadaczy „złotej karty” i biletów klasy biznes (na które nigdy nie było mnie stać). Jeden z kolegów dziennikarzy za pomocą specjalnej aplikacji zainstalowanej w telefonie wyliczył, że na lotnisku Szeremietiewo przemaszerowaliśmy tego dnia 5,5 kilometrów. Nieco zmęczeni (ale najedzeni – w strefach VIP częstowali nas serwowanymi tam przysmakami) wsiedliśmy wieczorem do samolotu i ekonomiczną klasą odlecieliśmy do kolejnego punktu naszej wyprawy.

Maciej Grubski affaire

Pod koniec wakacji zadzwonił do mnie senator Maciej Grubski (jeszcze wtedy z Platformy Obywatelskiej). Telefon mnie nie zdziwił, wszak znamy się od kilku lat. Senator jest przewodniczącym Polsko-Irańskiej Grupy Parlamentarnej, a ja szaloną dziennikarką, która ma odwagę przedstawiać Iran w innym świetle niż żąda tego Waszyngton i Tel Awiw. 
 
Od czasu do czasu ucinaliśmy więc sobie pogawędkę o tym, jak lubimy i szanujemy Persów. Amerykanie podle ich traktują (sankcje, groźby, pomówienia), dlatego z naszych rozmów powstawał czasem jakiś niepoprawny politycznie wywiad (lub komentarz do artykułu), który potem publikowałam, głównie na łamach tygodnika „Myśl Polska”. 

Sierpniowy telefon różnił się jednak od poprzednich. Senator zauważył na Facebooku moje zdjęcia z Krymu i zagadał na temat Rosji. Rozmowa rozwinęła się w ciekawym kierunku, pojawił się więc pomysł, by z telefonicznej pogawędki zrobić wywiad. Na nagranie umówiliśmy się kilka dni później. 

piątek, 28 września 2018

Gdybyśmy przywrócili Ustawę Wilczka to zamiast Ukraińców przyjeżdżaliby do nas Niemcy, Szwedzi i Brytyjczycy

Z Pawłem Skuteckim – dziennikarzem, politykiem, działaczem m.in. w UPR, KNP, a obecnie posłem z ramienia Kukiz’15 – rozmawia Agnieszka Piwar. Wywiad przeprowadzony dla portalu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego pafere.org.

W ostatnim czasie Pana nazwisko pojawia się często przy inicjatywach Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach “STOP NOP”. Czym dokładnie zajmuje się ta organizacja? Jaki przyświeca jej cel? I dlaczego zaangażował się Pan po ich stronie?

- Nie jestem członkiem Stop NOP, a tym bardziej ich adwokatem. Na początku kadencji zgłosiło się do mnie kilka osób, które za odmowę szczepień dostały grzywny. Wtedy uważałem, że to zwyczajnie sprzeczne z prawami człowieka, żeby przymuszać do prewencyjnej procedury medycznej. O ile rozumiałbym procedury ratujące życie, to przy prewencji państwo – moim zdaniem – radykalnie narusza wolność zmuszając do szczepień. Ale to był tylko początek. Potem zaczęli się zgłaszać rodzice, których dzieci zostały koszmarnie okaleczone wskutek szczepień i państwo zostawiło ich samych. Producenci szczepionek oficjalnie, w ulotkach mówią o tym, że zdarzają się niepożądane odczyny poszczepienne oznaczające trwałe kalectwo. Nie są one tak rzadkie jak stara się to wmówić Polakom. Nie są też powszechne – nie dajmy się zwariować, ale są. Uważam, że skoro jest ryzyko, to musi być wybór. Państwo nie ma moralnego prawa zmuszać do profilaktycznych zabiegów niosących ryzyko trwałego kalectwa. To musi być świadomy wybór rodziców. A oczywiście same szczepienia to tylko wierzchołek, cała polska służba zdrowia to kolos na glinianych nogach. Można tylko robić zakłady, co pierwsze padnie na pysk: ZUS czy NFZ…

środa, 26 września 2018

Kłamstwa prezydenta USA promowane za pieniądze polskich podatników

Na antenie TVP INFO na okrągło i bezkarnie promują (za pieniądze polskich podatników) łgarstwa Donalda Trumpa. Prezydent USA (wyrazy współczucia dla zwykłych Amerykanów, do których nic nie mam), podczas wczorajszego wystąpienia na forum ONZ w Nowym Jorku, chwalił Polskę za podejmowanie działań, które mają zapewnić dostęp do zróżnicowanych źródeł energii. Trump powiedział: "Poleganie na pojedynczym zagranicznym dostawcy energii naraża dane państwo na szantaż i zastraszenie. Dlatego gratulujemy takim krajom europejskim jak Polska budowy bałtyckiego gazociągu, który uniezależnia się od Rosji w zaspokajaniu potrzeb energetycznych".

Na czym poległa łgarstwo prezydenta USA oraz obłuda TVP INFO i innych polskojęzycznych mediów, które to promują? 

Otóż, nie jesteśmy i nie byliśmy skazani na pojedynczego dostawcę energii jakim jest Rosja, gdyż od lat otrzymujemy wiele innych atrakcyjnych ofert. Nie korzystamy jednak z tych ofert, ponieważ "sojusz" z Ameryką zmusza nas do tego, żeby atrakcyjne oferty odrzucać i DUŻO DROŻEJ kupować energię (i jakieś tam złomy) od Amerykanów. 

Oto trzy przykłady korzystnych ofert (niezwiązanych z Rosją):

niedziela, 2 września 2018

Ambasador Królestwa Maroka: Jesteśmy wiarygodnym partnerem

Wywiad z Jego Ekscelencją Youns Tijani, Ambasadorem Królestwa Maroko (dla tygodnika „Myśl Polska”).
 
Korzystając z okazji rozmowy z Panem Ambasadorem chciałabym przybliżyć polskiemu czytelnikowi współczesne Maroko oraz możliwości współpracy. Zacznijmy więc od pytania co przeciętny Marokańczyk wie o Polsce?
 
- Myślę, że Marokańczycy mają dobry odbiór i obraz Polski. Polska jest krajem. który kocha pokój, a jej historia i jej walka o niepodległość wzbogacają ten pozytywny wizerunek. Niedawno zakończyły się mistrzostwa świata w piłce nożnej w Rosji. Niestety, drużyny z Maroka i Polski szybko odpadły, ale może w przyszłości się uda. Nie miałem okazji osobiście spotkać prezesa PZPN, ale pan Boniek Zbigniew jako doskonały zawodnik jest bardzo dobrze znany w Maroku. Przy okazji chciałbym złożyć na pani ręce moje najlepsze życzenia i gratulacje z powodu stulecia odzyskania niepodległości. 


poniedziałek, 30 lipca 2018

Partie polityczne zagrażają demokracji

fot.: www.januszsanocki.com
Wywiad Januszem Sanockim, niezrzeszonym posłem na Sejm VIII kadencji. 

Czy Polacy są gotowi na to, by wziąć sprawy w swoje ręce i decydować o własnym państwie poprzez udział w licznych referendach?

- To jest pytanie o zderzenie z modelem szwajcarskim, który jest ciekawy, i który jest w pewnym sensie wymuszony przez głęboką tradycję sięgającą średniowiecza. 

Dokładnie tak. Na ile jest Panu znany ten szwajcarski ewenement? 

- Pierwsze moje spotkanie z tym modelem – i w ogóle z pojmowaniem przez Szwajcarów narodu – sięga stanu wojennego, kiedy byłem internowany. Pamiętam, że przyjeżdżały wtedy delegacje z Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. W więzieniu w Głogowie mieliśmy przypadek chłopaka, który siedział za Solidarność, ale miał jeszcze radziecki paszport – przybył z emigracji na zasadach repatriacji. Próbowałem wówczas wytłumaczyć Szwajcarowi z Czerwonego Krzyża, że czym innym jest obywatelstwo, a czym innym narodowość. Tymczasem mój rozmówca nie był w stanie tego zrozumieć, ponieważ w jego pojmowaniu, to paszport potwierdza narodowość. 

Potem pojechałem do Szwajcarii i zobaczyłem jak to wszystko działa w praktyce. Wcześniej czytałem na ten temat i muszę przyznać, że jest to pewien fenomen. Zastanawiając się nad historią alternatywną, żałuję, że w II Rzeczypospolitej nie wprowadzono modelu kantonalnego. Gdyby Ukraińcy, Białorusini i inni mieli wówczas swoje własne kantony i samorządność, to być może państwo polskie wtedy by przetrwało. 

Myślę, że demokracja bezpośrednia jest pięknym modelem, trochę dla nas bajecznym. W tym systemie człowiek wiąże się z niewielką ojczyzną; małym kawałkiem przestrzeni – w końcu kantony są niewielkie – gdzie ludzie się znają, mówią wspólnym językiem i sami rozwiązują swoje sprawy. 

Jak daleko nam do Szwajcarów?

- Niestety jesteśmy przyzwyczajeni do życia w państwie scentralizowanym, gdzie rząd rozwiązuje wszystkie problemy za obywateli.

niedziela, 29 lipca 2018

W demokracji „made in Poland” najmocniej uwodzi socjalizm

Pamięcią sięgam do zajęć z podyplomowych studiów dziennikarstwa. Jako młoda i nieobyta w mediach słuchaczka poznawałam tajniki relacji nadawca-odbiorca. Dowiedziałam się, że jedynie niewielki procent odbiorców zwraca uwagę na sens wypowiedzi prezentowanych na wizji. Pozostała większość skupia się na wyglądzie nadawcy (telewizja) i/lub barwie jego głosu (radio i telewizja).

Obserwując poczynania polityków wybieranych przy urnach wyborczych, dochodzę do wniosku, że z demokracją jest podobnie. Z tą różnicą, że czynnikiem decydującym niekoniecznie jest tutaj uroda czy terb głosu, ale… chwytliwe banialuki. Czy demokracja jest aż tak fatalnym systemem, skoro o wyborze kandydata zbyt często decyduje tani bajer, a nie merytoryczne przygotowanie kandydata? Dlaczego obywatele nie są w stanie w większości (bo przecież o większość w demokracji chodzi) wybrać dla siebie godnych reprezentantów i najlepszych rozwiązań?

czwartek, 26 lipca 2018

To bezprawie, będę walczył do końca

Wywiad z Leonidem Swiridowemdziennikarz koncernu medialnego „Rosja Siegodnia”.

Minęło prawie półtora roku od naszego pierwszego spotkania. Pan redaktor zdążył mi już opowiedzieć w jaki sposób został potraktowany przez ABW. Zanim jednak posłucham o dalszych losach najprawdopodobniej jedynego na świecie dziennikarza z zakazem wjazdu do Strefy Schengen, proszę odpowiedzieć na mniej sensacyjne, ale może bardziej ludzkie pytanie. Od Pana przyjaciół z Polski dowiedziałam się, że kiedy rozpoczęto polowanie na rosyjskiego dziennikarza, wielu polskich znajomych zerwało z Panem kontakt, choć nikt nie przedstawił im dowodu na szpiegowską działalność Swiridowa. Co Pan wtedy poczuł?
Leonid Swiridow: - To było naprawdę bardzo poniżające. Czułem się strasznie. Przecież nie wiem nawet jakie mam zarzuty, nie wiem czy one w ogóle są, więc nie wiem jak się mam bronić. Kilkakrotnie pisałem o tym w różnych oświadczeniach do Urzędu ds. Cudzoziemców czy do sądu. Niszczy się życie człowieka, więc myślałem, że urzędnik będzie mnie bronił jako cudzoziemca. Sytuacja, która mnie dotyczy jest sprawą administracyjną. Żeby podjąć jakąś decyzję urzędnik musi dokładnie zbadać wszystko – dowody, plusy, minusy, itd. Jeżeli byłaby to sprawa karna w sądzie, to sprawę bada sąd. A tutaj była sprawa administracyjna. I uważam, że organ administracyjny pierwszej i drugiej instancji nie zrobił tego, co do niego należało. Po prostu niczego nie zbadał.
Dlaczego tego nie zrobił?
- Bo jestem cudzoziemcem, jestem Rosjaninem, a zgodnie z doktryną państwową jestem „Ruskiem... zasranym”. No to trzeba mu w mordę... I już! Bo taka jest decyzja; bo rusofobia stała się doktryną państwową. A z drugiej strony wszystko jest utajnione i nie ma żadnych dokumentów, więc niczego nie można zbadać.

Przechytrzyć Wielkiego Brata i obejść sankcje

sen. Maciej Grubski i Seyed Mehdi Farshadan
Gdyby na podstawie polsko-irańskich relacji miała powstać telenowela, to tytuł „Zakazana miłość” pasowałby idealnie. Jednak geopolityka, to nie serial telewizyjny. Przysłowiowy „happy end”, bądź jego brak, nie zależy więc tutaj od widzimisię producenta, wyobraźni scenarzysty, ani oczekiwań widzów.
Historia nie jest zdeterminowana, co nie oznacza, że nie należy próbować zmieniać świata na lepsze. Podjęcie walki w słusznej sprawie już jest zwycięstwem: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6).
Zacznijmy od początku. W 1979 roku Irańczycy skutecznie sprzeciwili się amerykańskiej dominacji. Pod szyldem „rewolucji islamskiej” społeczeństwo zbuntowało się, w skutek czego został obalony i wypędzony szach-marionetka Stanów Zjednoczonych. Od tamtej pory Iran stał się w pełni suwerennym państwem, a Amerykanie do dziś nie mogą i nie chcą się z tym pogodzić. Władze USA – niczym odtrącona kochanka w thrillerze klasy B – mszczą się na Iranie już od czterech dekad, czego bolesnym symbolem są bezduszne i niesprawiedliwe sankcje.

niedziela, 8 lipca 2018

Irak: Polacy, dlaczego was tutaj jeszcze nie ma?!

Dżabbar Ali Husajn al-Luajbi, Minister Ropy Iraku
Wraz z zakończeniem wieloletniej wojny, poprzedzonej obaleniem dyktatorskich rządów Saddama Husajna, Irak wraca do stabilizacji. Największym pragnieniem jest dziś odbudowa zniszczonego kraju. Pokonani terroryści pozostawili po sobie ruiny, ale pod ziemią zachowały się niezliczone bogactwa w postaci bezcennych surowców. Każdy kto wejdzie z inwestycją do Iraku, może zrobić interes życia. Okazuje się, że Irakijczycy z otwartymi ramionami czekają na Polaków.
 
Przekonać się o tym mogli uczestnicy Polsko-Irackiego Forum Biznesowo-Inwestycyjnego w Warszawie (Polish-Iraqi Business and Investment Forum). Dwudniową konferencję (19-20 czerwca) zorganizowano z inicjatywy Iracko-Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej (IPIHP), we współpracy z Polsko-Arabskim Klubem Społeczno-Gospodarczym (PAKSG). Randze wydarzeniu nadał udział Ministra Ropy Republiki Iraku, przybycie Zarządu Narodowej Komisji Inwestycyjnej oraz obecność ambasadora Iraku. Towarzyszyli im członkowie irackich izb gospodarczych oraz delegacja ponad pięćdziesięciu przedsiębiorców.

piątek, 6 lipca 2018

Jak III RP rozwaliła dobrą ustawę schyłku PRL

U schyłku PRL i progu III RP Mieczysław Wilczek oparł życie gospodarcze Polaków na dwóch prostych zasadach: „co nie jest zakazane, jest dozwolone” oraz „pozwólcie działać”. Zaowocowały one eksplozją przedsiębiorczości, która przez kilka lat – od 1989 roku – napędzała polską gospodarkę. Po tych zdroworozsądkowych zasadach, wprowadzonych do polskiej legislacji wraz z „Ustawą z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej” – pozostała niestety figa z makiem. 
 
O tym dlaczego tak się stało i co teraz można z tym zrobić dyskutowali goście konferencji pt. „Przywróćmy wolność gospodarczą! 30-lecie Ustawy Wilczka”. To arcyciekawe wydarzenie zostało zorganizowane przez posła Jacka Wilka z partii Wolność. Wystąpienia zaproszonych prelegentów były na tyle wartościowe, że warto je przybliżyć. Kto wie, może z tej burzy mózgów zapłonie iskierka nadziei? 

sobota, 30 czerwca 2018

Ambasadora Iranu lekcja niepodległości

W roku obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości przed polskim rządem stoi nie lada wyzwanie. Czy politycy znad Wisły zdadzą egzamin i udowodnią, że faktycznie jesteśmy suwerennym państwem, jak sami to często podkreślają? Okazją do wykazania niezależności na arenie międzynarodowej jest wezwanie Ramina Mehmanparasta, ambasadora Iranu w Warszawie. 
 
W czerwcu dyplomata zaapelował do rządu RP o pomoc na forum ONZ. Teheran oczekuje od Warszawy skłonienia Waszyngtonu do przestrzegania porozumienia nuklearnego.

Ramin Mehmanparast przekazał stanowisko Iranu grupie polskich dziennikarzy, których zaprosił na konferencję prasową do swojego gabinetu w siedzibie ambasady. Sprawa dotyczy podpisania porozumienia z początku 2016 roku, pomiędzy Iranem a tzw. Grupą 5+1, czyli pięcioma stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa – Stanami Zjednoczonymi, Francją, Wielką Brytanią, Chinami i Rosją oraz Niemcami. Umowa miała na celu ograniczenie programu nuklearnego Teheranu w zamian za zniesienie sankcji. Irańskie władze wywiązały się ze zobowiązań będących warunkiem zniesienia restrykcji, co wielokrotnie potwierdziły Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) oraz amerykański Departament Stanu. Po niespełna trzydziestu miesiącach prezydentowi USA coś się jednak odwidziało. Na początku maja br. Donald Trump ogłosił, że jednostronnie zerwał porozumienie, a jego decyzję pochwaliły Izrael oraz Arabia Saudyjska.

Rozdrapywane rany nie zagoją się nigdy

„Ubolewam nad tym, że współpraca Polsko-Rosyjskiego Forum Dialogu Obywatelskiego została zakończona. Podobnie jak działalność Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Jednak cały czas mam nadzieję na to, że wcześniej czy później współpraca ta zostanie reaktywowana. Mogę zapewnić, że ze strony rosyjskiej jest otwartość i gotowość do dalszych działań” – mówi Leonid Draczewski, dyrektor generalny Fundacji Wspierania Dyplomacji Publicznej im. Aleksandra Gorczakowa. Wywiad dla tygodnika "Myśl Polska".

Kiedy słyszy Pan słowo Polska, jakie pierwsze myśli i odczucia przychodzą Panu do głowy?
 
- Dobre pytanie. Trudno mi odpowiedzieć jednym słowem. Kiedy myślę o Polsce, odczuwam takie wewnętrzne ciepło. Na myśl nasuwa mi się wiele wspomnień i wrażeń, ale dominującym motywem jest właśnie to ciepło... Nie można chyba tego wyjaśnić w kategoriach umysłowych, to raczej stan duszy. 


sobota, 2 czerwca 2018

Reportaż z kraju barbarzyńców

Aurora – rosyjski okręt klasy krążownik, z początku XX wieku,
spopularyzowany jako symbol rewolucji październikowej w Rosji.
Obecnie okręt muzeum w Petersburgu (Rosja).
Zgodnie z oficjalną narracją Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wszystko wskazuje na to, że biorę czynny udział w tzw. „wojnie hybrydowej” prowadzonej przez Kreml przeciwko Polsce. Co prawda „smutni panowie” jeszcze po mnie nie przyszli (póki co, był tylko jeden „wesoły” na zwiadach), ale ABW prewencyjnie puszcza w eter sygnał ostrzegawczy: siedzieć cicho, albo wszystkich was zamkniemy!  
 
Zaraz, zaraz... W tytule zapowiedziałam, że miało być o kraju barbarzyńców, a ja zaczynam od polskich (?) służb. Wróć! 7 maja AD 2018, a więc w dniu zaprzysiężenia na kolejną kadencję Władimira Putina, wraz z grupą polskich dziennikarzy pojechałam do tej strasznej Rosji. Na tym jednak moja wina się nie kończy. Ośmieliłam się przyjąć zaproszenie od „PR-owej maszyny Kremla” (określenie użyte przez propagandystów PiS, sprzedających swoje usługi na łamach portalu wPolityce.pl), czyli Fundacji Wspierania Dyplomacji Publicznej im. Aleksandra Gorczakowa. 

niedziela, 27 maja 2018

Jak red. Sakiewicz nie może o mnie zapomnieć...

Redaktor-funkcjonariusz Tomasz Sakiewicz (ten sam, który za wysługiwanie się obcemu państwu został odznaczony medalem przez ukraińską bezpiekę) był tak miły i poświęcił mojej skromnej osobie miejsce we wstępniaku do najnowszego numeru "Gazety Polskiej". Okazuje się, że biedaczyna nie potrafi o mnie zapomnieć (kto wie, być może nawet śnię mu się po nocach...?). Wszystko przez to, że dawno, dawno temu uraziłam jego wybujałe ego. Wydarzenie sprzed lat opisuje on migawkowo, a mianowicie wspomina jedynie, że zbojkotowałam festiwal filmowy z powodu jego osoby. W związku z tym, że nie podał szczegółów, chętnie się z nimi teraz podzielę, gdyż naprawdę jest się czym pochwalić :)

czwartek, 17 maja 2018

Za wywiad z rosyjskim dyplomatą czeka mnie więzienie?

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Rosjankę, która brała udział w "działaniach hybrydowych przeciwko Polsce" (bardzo ogólny i dziwny zarzut, właściwie wszystko - a zatem nic - można pod niego podciągnąć). Oprócz tego cztery osoby objęto pięcioletnim zakazem wjazdu na terytorium Polski. Wszystkie pięć osób miały "podsycać animozje polsko-ukraińskie" (!!!???), m.in. w kwestii polityki historycznej.

PYTANIA OTWARTE: Dlaczego ABW nie robi tego samego w stosunku do Ukraińców promujących banderyzm i podważających zbrodnie OUN-UPA na Polakach? Dlaczego ABW nie dobrała się do red. Tomasza Sakiewicza, który otrzymał medal od Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (a więc bezpieki obcego państwa!!!)? Dlaczego ABW nie bierze na celownik Żydów (lub kogokolwiek innego) oskarżających Polaków o współudział w holokauście, a więc negujących polską politykę historyczną?

Dalej w komunikacie prasowym sugeruje się, że już wkrótce przerąbane będą też mieli niektórzy obywatele Polski. Hmm... Skoro Mateusza Piskorskiego wsadza się do więzienia "za promowanie celów Federacji Rosyjskiej" (przy jednoczesnym braku aresztowań tych, którzy promują cele USA i Izraela), to jaki los czeka taką dziennikarkę jak ja, która przeprowadzała wywiady m.in. z rosyjskimi dyplomatami (przecież oni jako dyplomaci promowali cele swojego kraju, a ja ten wywiad publikowałam pod swoim nazwiskiem!!!)? Co mnie czeka za to, że pisałam reportaże z podróży do Rosji? I wreszcie, jaka kara mnie dosięgnie za to, że mam przyjaciół w Rosji i nie traktuję Rosji jako największego wroga, a wręcz przeciwnie - szukam porozumienia z sąsiadem…?

Agnieszka Piwar

piątek, 4 maja 2018

Nie oglądajmy się na Amerykanów

Wywiad dla "Myśli Polskiej" z senatorem Maciejem Grubskim, przewodniczącym Polsko-Irańskiej Grupy Parlamentarnej. 

Publicznie opowiada się Pan za współpracą z Iranem i stanowczo staje w obronie Syrii, Palestyny i Sahary Zachodniej. To dość niepopularny kierunek, zważywszy na sojuszników Polski. Czy nie obawia się Pan, że podzieli los Mateusza Piskorskiego, któremu prokuratura postawiła absurdalne zarzuty? 

- Mam nadzieję, że żyjemy w kraju demokratycznym i zdanie obywatela – w tym parlamentarzysty, który ma trochę szerszy ogląd na sprawę – coś jeszcze znaczy. I mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której panowie z ABW aresztują senatora Macieja Grubskiego za to, że wyraża swoją opinię na temat tego, co Polska powinna robić w relacjach z Iranem; jak Polska powinna się zachowywać w sprawie wojny w Syrii; jak Polska powinna reagować na holokaust Palestyńczyków; jak Polska powinna się zachowywać w kwestii Sahary Zachodniej okupowanej przez Maroko. Oczywiście idąc trochę pod prąd polskiej polityce zagranicznej staram się przekonywać, a nie narzucać swoje zdanie. Przekonywać do tego, że Polska powinna stawać po stronie tych, którzy są dzisiaj krzywdzeni.

sobota, 28 kwietnia 2018

Alfie Evans ofiarą satanistów z ONZ

Każdy normalny człowiek (niezależnie od religijnego światopoglądu) jest wstrząśnięty tym, co spotkało brytyjskiego chłopca Alfiego R.I.P. i jego najbliższych. Przerażająca prawda jest taka, że Alfie to nie pierwsza (i nie ostatnia!) ofiara systemu, który nam wszystkim - także Polsce - podstępem narzucono za przyzwoleniem kolejnych rządów (sic!). 

Nie, nie przewidzieliście się! Ten system - w którym zgodnie z "prawem" dobija się niewinnego, tylko dlatego, że nie jest w pełni zdrowy - dotyka nas wszystkich. Chodzi o Agendę na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030 zawierającą Cele Zrównoważonego Rozwoju, która została przyjęta przez wszystkie 193 państwa członkowskie ONZ Rezolucją Zgromadzenia Ogólnego 25 września 2015 roku w Nowym Jorku. 

Cele Zrównoważonego Rozwoju zawierają 17 punktów, a każde państwo członkowskie musi je u siebie bezwzględnie wdrożyć do 2030 roku. Alfie jest ofiarą punktu nr 3., który głosi: "Zapewnienie wszystkim ludziom w każdym wieku zdrowego życia oraz promowanie dobrobytu". Reasumując: W tym świecie, który narzucili nam sataniści z ONZ trzeba eliminować ludzi, którzy nie mają idealnego zdrowia. Niech Alfie czuwa nad nami z Nieba, a jego męczeńska śmierć wyprowadzi dobro i otworzy ludziom oczy...

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Akt oskarżenia wobec Mateusza Piskorskiego

Po prawie dwóch latach od aresztowania Mateusza Piskorskiego prokuratura przedstawiła mu akt oskarżenia. Według medialnych doniesień polityk miał m.in. promować cele Federacji Rosyjskiej i prowokować antypolskie nastawienie u Ukraińców oraz antyukraińskie postawy wśród Polaków. Piskorski miał za to brać pieniądze od Rosjan. W tle przewijają się też Chiny.
I co? Myślicie, że żyjemy w państwie prawa i sprawiedliwości? Nic bardziej mylnego. Gdyby tak było, to analogiczne zarzuty prokuratura postawiłaby całej armii polskich (?) polityków, którzy promują cele USA i Izraela; prowokują antyrosyjskie nastawienie wśród Polaków i antypolskie wśród Rosjan; i wreszcie - robią to dla konkretnych korzyści finansowych.
Reasumując: JEDEN Piskorski siedzi "za Rosję". DZIESIĄTKI (SETKI?) polityków cieszą się wolnością, wygodnymi posadami i pokaźnym kontem bankowym, bo sprzedali Polskę w imię amerykańskich i żydowskich interesów. Coś mi się wydaje, że sprawa Piskorskiego ma przykryć tych pozostałych.

piątek, 20 kwietnia 2018

O banderyzmie, bombardowaniach Syrii, otruciu Skripala, itp...

Tacy ludzie jak dr Lucyna Kulińska i red. Piotr Korczarowski sprawiają, że jestem szczęśliwa, bo wiem, że Polska nie zginęła. Wielkie dzięki za zaproszenie do najlepszej telewizji w tym kraju. Ogromny dla mnie zaszczyt wystąpić w takim gronie. Szczegóły pod LINKIEM: https://www.youtube.com/watch?v=xuiQVhCiFbA

UWAGA: Tematy mocne i niepoprawne - nie usłyszycie tego gdzie indziej. O banderyzmie na Ukrainie, bombardowaniach w Syrii, otruciu Skripala i wielu innych sprawach - bez cienia cenzury.

Ps. Osoby znające mnie osobiście mogą być nieco zaskoczone brakiem mojego gadulstwa na wizji. Wyjaśnienie tego niecodziennego zjawiska jest bardzo proste - Pani Kulińska jest tak mądra i ma tyle ważnych spraw do przekazania, że sama wolałam jej posłuchać niż wchodzić w słowo :)

czwartek, 12 kwietnia 2018

Co w żydowskiej duszy gra?

Tekst powstał na przełomie lutego i marca 2018 roku i został opublikowany w kwartalniku „Opcja na Prawo” (Nr 1/150, marzec 2018 r.)


     O tym zdarzeniu opowiedziałam zaledwie kilku zaufanym osobom. Nigdy wcześniej nie podzieliłam się tym publicznie. Zapytają Państwo – jak to możliwe, że mając dostęp do łam publicystycznych przez tyle lat milczałam na temat tej wstrząsającej historii? Być może podświadomie uwierzyłam mojemu żydowskiemu rozmówcy, antybohaterowi dzisiejszej opowieści. Szyderczym tonem zapewniał, że i tak nikt mi nie uwierzy. Nie miał on wtedy pojęcia, że rozmawia z przyszłą dziennikarką.


Do niecodziennego spotkania doszło dekadę temu. Był środek zimy i środek nocy. Na dworcu centralnym w Warszawie wraz z tłumem podróżnych czekałam na opóźniony nocny pociąg relacji Gdynia-Kraków-Zakopane. W oczekiwaniu na połączenie dostrzegłam na peronie wyróżniającego się mężczyznę w średnim wieku. Czarny kapelusz, biała koszula, gustowny szalik, nienagannie skrojony garnitur i elegancki płaszcz jakoś nie pasowały do podróżnego Tanich Linii Kolejowych. Stało się! Wsiedliśmy do tego samego przedziału.

Jeszcze pociąg dobrze nie ruszył, kiedy pan w kapeluszu ujawnił swój prymitywny charakter. Nie pytając pozostałych podróżnych – czy w ogóle chcą tego słuchać! – zaczął od ostentacyjnego obgadywania kobiety, która odprowadziła go na peron. Przyznał, że to jego kochanka. Kpił z jej ubioru, słabości do alkoholu i rozwiązłego sposobu bycia. Dumnie podkreślał, że całkowicie ją od siebie uzależnił.

W podobnym tonie zaczął opowiadać o kochankach ze Stanów Zjednoczonych. Śmiał się, że wśród nich są sprzątaczki i wszystkie go błagają, by ich nie zostawiał. Poczucie władzy nad tymi kobietami zdawało się sprawiać mu wielką satysfakcję. Chyba jeszcze większą ich upokarzanie. Nawiązując do romansów z USA przyznał, że często tam bywa, bo ma podwójne obywatelstwo – polskie i amerykańskie. I wreszcie dumnie podkreślił, że jest Żydem.

piątek, 30 marca 2018

Sąd nad Jezusem, Poncjusz Piłat i namiestnicy podbitej Polski

W Wielki Piątek jakoś szczególnie myślę o ludziach władzy w Polsce - czołowych politykach, prezesie, szefach rozmaitych polskojęzycznych służb wywiadowczych. Ich sytuacja przypomina mi położenie Poncjusza Piłata.

Piłat swoje wiedział. Początkowo chciał nawet zachować się jak człowiek prawa i sprawiedliwości - skoro nie widział w Jezusie żadnej winy, to chciał Go uwolnić. Lobby żydowskie bardzo jednak naciskało na Piłata, by ten ugiął się pod ich żądaniami. Żydzi (znający się na ludzkich słabościach) podpuszczali Piłata - sugerowali, że jeśli uwolni on Jezusa, to będzie to równoznaczne ze zdradą cezara, który rządził ówczesnym imperium. 

Piłat bał się - mówiąc kolokwialnie - stracić stołek. W konsekwencji własnego strachu i aby zachować posadę rzymskiego namiestnika Judei - wyparł się Prawdy.

Minęło dwa tysiące lat. Zmieniło się imperium, zmienił się cezar, zmienili się zarządcy podbitych obszarów, ale lobby... no cóż - wszyscy widzimy, że tutaj większych zmian nie ma.

W tym dniu szczególnie warto pamiętać w modlitwie o ludziach władzy (a właściwie namiestnikach) w podbitej Polsce. Niech przybędzie im wiary i odwagi!!! Przecież zarządcy obszaru nad Wisłą, podobnie jak Poncjusz Piłat, boją się narazić współczesnemu cezarowi, który jednym skinieniem palca może ich pozbawić sprawowanego urzędu.

Oby w chwilach próby - np. podczas głosowania nad ochroną życia - przypomnieli sobie słowa Jezusa: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie." (J 14,6)

sobota, 24 lutego 2018

Dyrektor Czeczenfilm: Za nic w świecie nie oddamy z trudem odzyskanego pokoju

Rozmowa z Biesłanem Terekbajewem, generalnym producentem Kompanii Filmowej Czeczenfilm.
Panie Biesłanie, oprócz pracy w Czeczenfilm pełni Pan szereg innych funkcji. Proszę opowiedzieć, czym się Pan zajmuje?

- Oprócz tego, że jestem generalnym producentem Kompanii Filmowej Czeczenfilm, przewodniczę Fundacji Wsparcia Rozwoju Kina Kaukazu Północnego, jestem członkiem Stowarzyszenia Filmowców Federacji Rosyjskiej i dyrektorem generalnym Północnokaukaskiej Kompanii Filmowej.

Pracuję jako reżyser, producent oraz aktor, gram w filmach, rozwijam kino czeczeńskie i północnokaukaskie. Marzę o tym, aby cały świat zobaczył, jak piękny jest Północny Kaukaz, jak wspaniali, mądrzy i dobrzy ludzie tu mieszkają oraz by coraz szersze rzesze ludzi poznały nasze niepowtarzalne obyczaje. 


Na ile znane jest kino czeczeńskie poza obszarem republiki? Skąd czerpiecie inspiracje? 

- W tej chwili pracujemy z moim kolegą Jewgenijem Czelcowem nad bardzo dużym projektem międzynarodowym. Po raz pierwszy od rozpadu ZSRR powstaje film produkcji rosyjsko-indyjskiej. Jest to „road movie" o przyjaźni trójki dzieci różnych narodowości i wyznania. To coś na kształt bollywoodzkiej produkcji, takiej z rozmachem. Film będzie dystrybuowany w Rosji, WNP, Indiach i pięćdziesięciu siedmiu krajach muzułmańskich. Można zatem mówić o swego rodzaju precedensie. 

czwartek, 18 stycznia 2018

Nowe szaty socjalizmu

Adam Schaff
Socjaliści nie dają za wygraną! Wracają ze wzmożoną siłą i nowym antydekalogiem. Klucz do zaplanowanych przez nich rozgrywek znajduje się w archiwum Telewizji Polskiej. Chodzi o nagranie z dnia 13 lipca 1989 roku. Większość Polaków kojarzy ten rok z upadkiem socjalizmu. Nic bardziej mylnego.

Archiwalny wywiad nie pozostawia złudzeń. Jest to zapis rozmowy z prof. Adamem Schaffem, ideologiem komunizmu. Nie kryje on przed dziennikarzem żalu, że kończy się pewna epoka. Jednocześnie z ogromną pewnością siebie dodaje: „Przewidująco współtworzyłem (…) taki wielki ruch międzynarodowy Socjalizm Przyszłości na Zachodzie, który zajmuje się sprawą nowej formy socjalizmu, który przyjdzie. Socjalizm, jako taki, na pewno nie zginie. Jak będzie wyglądał? Na pewno nie będzie wyglądał tak, jak wyglądał u nas (…). Otóż zajmujemy się tym, jak powinno być. I są ludzie, (…) którzy na świecie przygotowują się do tego nowego okresu, który przyjdzie na fali nowej rewolucji przemysłowej w najbliższym czasie (…).”